Witam ponownie!
Dawno mnie tu nie było. Otrzymałam kilka próśb od zaniepokojonych matek, abym opowiedziała jak wygląda dalszy rozwój Weroniki.
Czuję się dumna, że zdecydowałam się tak wcześnie na wspomaganie rozwoju mojego dziecka. Jaka jest dzisiaj Weronika? To mała (albo prawie duża - 5 i pół roku
) uśmiechnięta łobuziara. Potrafi samodzielnie czytać książki (ze zrozumieniem), pisze ze słuchu nawet polskie litery. Panie w przedszkolu chwalą ją za piękne głoskowanie. Ciężko z nią negocjować. Wie czego chce (zwłaszcza co ubrać
). Kontakt wzrokowy? Już lepszy, patrzy na rozmówcę, gdy zadaje pytania, ale nie zawsze, gdy ja ją o coś pytam.
Dzieci w przedszkolu ją lubią. Potrafi się tak samo przechwalać jak one
Bardzo lubi place zabaw i zawsze pyta dzieci jak mają na imię. Jeździ na rowerze i hulajnodze. Lubi próbować nowe rzeczy, nawet jeśli się trochę boi.
Dzisiaj możemy spokojnie pójść z nią do restauracji, do kościoła, do parku, po prostu gdziekolwiek
Dlaczego o tym wspominam? Przyznam szczerze, że do czwartego roku życia, opieka nad Weroniką była hmmmm conajmniej trudna (łagodnie napisane). Wiem, że matki wstydzą się do tego przyznać, ale najzwyczajniej w świecie zastanawiałam się "Po co mi to było". Weronika często miała histerie, krzyczała, płakała, szczypała się. Nie mogła usiedzieć na jednym miejscu, gdy poszliśmy do restauracji i zbyt długo czekaliśmy na jedzenie, bach, zaczęła się akcja (mój poziom czujności rósł diametralnie). Gdy zaczynała jeść, a jedzenie było za gorące, bach, już nic Weroniki nie mogło powstrzymać. Nie pomagały kredki, misie, śpiewanki, rymowanki, spacerki, dosłownie NIC. Zwykle wtedy wychodziliśmy czym prędzej odprowadzani wzrokiem przez klientów. Ile trwała taka wizyta? może 20minut razem z wyjściem
. Raz usłyszałam od pewnej rodziny, że ich syn też taki był i córka na pewno z tego wyrośnie. W myślach i ze łzami w oczach mówiłam "taaaa na pewno". Wiele razy byłam zrezygnowana. Ile razy musiałam wychodzić z jakiegoś miejsca z Weroniką pod tzw. pachą. Dzisiaj wspominam to z uśmiechem. Oczywiście cudów nie ma. Weronika nie chodzi przy tzw. nodze
Po prostu zmiana następowała wraz z jej umiejętnością rozumienia mowy i życia w społeczeństwie. Dzisiaj też potrafi się buntować, ale to jest kropelka w porównaniu z wodospadem z jakim mieliśmy do czynienia kiedyś. Dzisiaj zamiast krzyczeć, rozpłacze się (że zwróciłam jej np. uwagę) i od razu chce się przytulić. Jest niecierpliwa, ale jej ojciec też więc wszystkim powtarzam, że ma to po tacie
hehe
Weronika uwielbia kolorować i wycinać i kleić. Ma niesamowitą wyobraźnię. Cieszy się, jak jedziemy tam, gdzie są dzieci. Jest również małą wiercipiętą. Wysiedzi godzinę w kościele, ale np. w kinie nie obejrzy całej bajki.
Dobrze Weronice zrobiło to, że poszła do przedszkola. Tam nauczyła się pewnych zachowań w społeczeństwie, zasad gry (czyli najpierw ty a potem ja), zabawy z innymi dziećmi, dzielenia się. Aktywnie uczestniczy w teatrzykach (w jasełkach dostała główną rolę Marii
Była z grupą na wycieczce całodniowej. Czasami z rana kombinuje, że jest chora i źle się czuje i nie może iść do przedszkola. Wtedy zaczynają się negocjacje
Uczęszcza na zumbę i tańce.
Nie wiem czy wszystko ujęłam, to co chciałam i przepraszam za brak chronologii ale mam nadzieję, że dzięki naszej historii, przekażę trochę optymizmu zatroskanym matkom
Jeżeli pojawią się jakieś pytania, chętnie na nie odpowiem.
Pozdrawiam
Szczęśliwa mama