Wróć do strony głównej.
Grudnia 23, 2024, 02:38:14 *
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.
Czy dotarł do Ciebie email aktywacyjny?

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
Aktualności: SMF - Just Installed!
 
   Strona główna   Pomoc Zaloguj się Rejestracja  
Strony: [1]
  Drukuj  
Autor Wątek: Na początku drogi...prośba o wsparcie  (Przeczytany 10856 razy)
Pati10
Newbie
*
Wiadomości: 2


« : Listopada 06, 2014, 11:37:08 »

Szanowna Pani Profesor,
jestem logopedą z krótkim stażem pracy. Jak dotąd pracowałam z dziećmi niemówiącymi wykorzystując Metodę Krakowską, którą całym sercem popieram. Jednakże były to głównie dzieci bez większych zaburzeń zachowania, tzn. ich poziom rozwoju i rozumienia pozwalał na podjęcie pracy stolikowej bez konieczności wymuszania jej (poza jednym dzieckiem, ale bunt był krótki i łagodny). Poproszono mnie o podjęcie terapii dziecka z diagnozą autyzmu (2 i 9 miesięcy). Dziecko w czasie pierwszego spotkania wpadło w histerię jeszcze przed wejściem do gabinetu, kopało, w trakcie spotkania nie reagowało na imię, na polecenia/zakazy, nawiązywało krótki przelotny kontakt wzrokowy. W mojej opinii dodatkowym problemem jest pewna niewydolność wychowawcza rodziców, brak stawiania granic, jasnych reguł, poddawanie się manipulacjom dziecka, mówiąc kolokwialnie-pieszczenie się z nim. Stało się dal mnie jasne, że wymuszenie pracy stolikowej będzie z tym dzieckiem niezwykle trudne. Stąd moje pytanie/prośba o wsparcie podyktowana troską o etycznie i rzetelnie prowadzoną terapię, o jej skuteczność, mając na uwadze upływający czas.

Zakładam, że bardzo trudno będzie osiągnąć współpracę, wypracować wspólne pole uwagi i rozumienie. Moja w tym rola, aby wprowadzić dziecko w tryb pracy stolikowej. Rozumiem sens takiej formy zajęć i popieram ją jednak towarzyszy mi pewna obawa, czy niezależnie od stopnia nasilenia spodziewanego buntu mam konsekwentnie wykonywać zadanie ręką dziecka, przytrzymując je przy tym, tak aby nie zrobiło krzywdy ani mnie ani sobie, pomimo krzyków i płaczu, nawet jeśli dziecko niewiele z tego wyniesie? Czy nawet jeśli będzie to histeria z agresywnymi zachowaniami mam niewzruszenie rozdzielać klocki ręką dziecka, poruszać zabawką do śpiewanej piosenki, prowadzić ćwiczenia identyfikowania itd.? Nie mam wątpliwości, że gdyby chodziło o moje dziecko przeczekałabym okres buntu. Ale obawiam się też reakcji ze strony rodziców, choć uprzedziłam ich  o tego rodzaju możliwych trudnościach.

Pani Profesor, jest Pani dla mnie ogromnym autorytetem, wśród moich koleżanek nie ma takich, które pracowałyby tą metodą nie wykorzystując przy tym innych, czego ja staram się zgodnie z zaleceniami nie robić. W pobliżu nie ma też terapeuty MK, u którego mogłabym ewentualnie uczestniczyć w takich "pierwszych" zajęciach. Pani już pewnie wie, że mój problem dotyczy bardziej mojej samooceny i poczucia pewności siebie niż samej metody i sposobu przyzwyczajenia dziecka do ćwiczeń, będę jednak ogromnie wdzięczna i wzmocniona, jeśli napisze Pani parę słów, jak Pani radziła sobie z takim buntem, agresją, biciem, może nawet gryzieniem/szczypaniem itd.? Spodziewane trudności w pracy z tym dzieckiem są o tyle większe, że odniosłam wrażenie, iż to rodzicom będzie najciężej zaakceptować taki rodzaj "wymuszania" skądinąd współpracy, w asyscie łez i krzyków dziecka, zwłaszcza, że jeszcze nie pogodzili się z diagnozą, odrzucają ją.


Pani Profesor, będę niezmiernie wdzięczna za każde słowo wsparcia.

Z wyrazami szacunku,
Patrycja
Zapisane
Jagoda
Hero Member
*****
Wiadomości: 1231


« Odpowiedz #1 : Listopada 08, 2014, 10:44:37 »

Droga Pani Patrycjo, nie będzie Pani łatwo, być może rodzice zrezygnują z terapii, ale nie ma innej drogi. Gdy już uda się Pani wyprowadzić na ścieżkę prawidłowego rozwoju choćby jedno małe dziecko, będzie Pani umiała radzić sobie z niepewnością. Teraz może Pani tylko poczytać na tym forum, jak  rodziły sobie  z tym inne mamy, by mieć argumenty dla rodziców. Potem będzie już tylko źle i nikt nie będzie miał siły na opanowanie dziecka. Zawsze zadaję rodzicom proste pytanie: "Czy chcecie by dziecko rozwijało się, czy akceptujecie zaburzone zachowanie?". Bez względu na nazwę zaburzenia trzeba wyraźnie powiedzieć, że dziecko zachowuje się nienormatywnie, a rzeczą drugorzędną jest, czy to autyzm czy alalia z komponentem, czy zespół Aspergera czy cokolwiek innego.
Proszę poprosić rodziców o podjęcie decyzji, po przedstawieniu zasad.
Warto jeśli Pani może przyjechać do Krakowa i zobaczyć zajęcia.
Serdecznie pozdrawiam
JAgoda Cieszyńska
Zapisane
karchow
Newbie
*
Wiadomości: 35


WWW
« Odpowiedz #2 : Listopada 10, 2014, 06:17:46 »

Pani Paytrycjo,
nie wiem czy to cos pomoże ale mogę napisać jak to jest od strony rodzica. Sama decyzja o prowadzeniu dziecka Metodą Krakowską jest trudna. Po pierwsze dlatego, ze najczęściej w miejscach gdzie diagnozuje się autyzm i gdzie prowadzi się terapię za Fundusz, nie poleca się tej metody. Mnie nie raz próbowano przekonać wieloma argumentami, ze MK tylko zaszkodzi mojemu dziecku a nie pomoże. Po drugie dlatego, że nie można korzystać z innych metod a różnorodność specjalistów daje rodzicom poczucie, ze robią wszystko co mogą. Po trzecie dlatego, ze trzeba samemu pracować z dzieckiem a to wiąże się z ciężką pracą i wzięciem na siebie ogromnej odpowiedzialności. I z całym tym ciężarem i wiarą, że nasza decyzja jest właściwa idzie się do terapeuty i słyszy całą godzinę płacz swojego dziecka.
Pani Patrycjo mój synek , który dwa lata temu dostał  diagnozę autyzm stał się zdrowym chłopczykiem dzięki codziennym ćwiczeniom Metodą Krakowską i dzięki temu, że trzymałaliśmy się  wytycznych terapeuty i nie wprowadzaliśmy innych metod terapeutycznych. Jeśli tylko mam okazję przekonuje innych rodziców, ze MK to jedyna nadzieja dla ich dzieci.  A mimo to jak Adasiowi czasem zdarzy  się popłakać  przy ćwiczeniach serce mi się kraje. Co pomagało: świadomość, że nic złego  mu się nie dzieje,  że robię to dla jego dobra, że to tylko próba sił  kiedyś ustąpi i zacznie ładnie ćwiczyć i  pewność, że dany terapeuta wie co robi.  Jeśli Pani będzie przekonana, że jest to  najlepsza metoda terapeutyczna, że pomaga wielu dzieciom z przeróżnymi zaburzeniami to będzie mogła Pani dać siłę  rodzicom. Proszę jednak nie brać na siebie zbytniej odpowiedzialności, bo zawsze znajdą się tacy rodzice, którzy mimo wszystko  zrezygnują.

Powodzenia,
Ola
Zapisane
Pati10
Newbie
*
Wiadomości: 2


« Odpowiedz #3 : Listopada 12, 2014, 10:54:59 »

Na początek dziękuję z całego serca Pani Profesor, za odpowiedź, ciepłe słowo. To dla mnie ogromnie ważne. Zanim zadałam Pani pytanie przedstawiłam rodzicom sposób prowadzenia zajęć uprzedzając o ewentualnych trudnościach. Poprosiłam, żeby to przemyśleli, jak dotąd nie odezwali się... dziecko jest już prowadzone metodą zbliżoną do metody opcji. Na tym etapie, zrobiłam co mogłam.

Pani Olu, targana wątpliwościami tuż po spotkaniu z rodzicami, podszyta pewnym strachem związanym z ewentualnymi pierwszymi zajęciami, pomyślałam o Pani... Jeszcze jakiś czas temu, szukając informacji na temat MK, natknęłam się na stronę, na której można obejrzeć filmy z Adasiem. Miło było patrzeć jak rodzic staje się terapeutą. Ja też ciągle nim jestem dla mojego dziecka (obciążonego nieudanym porodem), ale nawet w połowie nie było nam tak trudno jak wam. Teraz, kiedy zastanawiałam się czy napisać do Pani Profesor, pomyślałam też najpierw o Pani, Pani Olu. Jak zwykle zabrakło mi odwagi, w końcu to ja powinnam być specjalistą rozpalającym nadzieję i siłę w rodzicu, a nie odwrotnie. Pani odpowiedź mnie ucieszyła i uskrzydliła. Jestem pełna podziwu dla Pani determinacji, taki wysiłek podejmuje się chyba tylko wtedy, kiedy ma się pełną świadomość zysków i strat. Dobrze jest spojrzeć na takie zajęcia z perspektywy rodzica. Doskonale rozumiem, że niektórym ciężko jest znieść płacz własnego dziecka, chyba tylko przekonanie, że to najlepsze co można dla niego zrobić, pozwala wytrwać. Niestety odnoszę wrażenie, że są rodzice, którzy czekają na efekty pracy (tylko logopedy), myśląc, że można osiągnąć wszystko przez zabawę. Zawsze mówię rodzicom, którzy twierdzą, że dziecko jest za małe na zajęcia przy stoliku, że nie ma czasu na zabawę, bawiło się przez 3 lata i jak dotąd nie nauczyło się mówić. Ale widzę, że nie wszyscy w to wierzą, tak jak ciężko jest uwierzyć, że telewizja szkodzi. W mojej rodzinie są małe dzieci, takie które dopiero uczą się mówić, wydawałoby się zdrowe. Rodzice pytają mnie o zdanie, wyjaśniam dlaczego nie wolno im oglądać bajek, telewizji, podaję przykłady, odsyłam do literatury, ale przecież to nie boli, dziecko nie płacze, nie marudzi, rozwija się "dobrze", ponieważ szkód nie widać gołym okiem, nie widać od razu, nikt mi nie wierzy. To tylko jedno z zaleceń MK, najprostsze, wystarczy tylko nacisnąć OFF, a okazuje się, że jedno z najtrudniejszych... W moim środowisku, koleżanek "po fachu" czuję się trochę osamotniona, każdy ze znanych logopedów łączy ze sobą wiele metod, z MK wybierając głównie książeczki "Kocham czytać", bo są łatwe i przyjemne. Na zajęciach włączają muzykę, onomatopeje z komputera i jednocześnie uczą dzieci czytać. Kiedy to wyjaśniam, mówią żebym nie przesadzała... Czuję się osamotniona, trochę pogubiona, stąd mój brak pewności siebie i czynna obecność na tym forum. Dlatego Pani odpowiedź, Pani Olu i słowa Pani Profesor są dla mnie niezwykle cenne. Zwłaszcza ostatnie napisane przez Panią zdanie.
Dziękuję!

Patrycja
Zapisane
SYLWIA K
Jr. Member
**
Wiadomości: 67


« Odpowiedz #4 : Listopada 13, 2014, 05:32:38 »

Witam.
Proszę się nie przejmować. Zawsze będą trafiali się na Pani drodze rodzice, którzy nigdy nie będą chcieli podjąć trudu pracy z dzieckiem i to własnym w dodatku. Nikomu nie jest łatwo ani terapeucie ani rodzicowi. Ale nie ma piękniejszej rzeczy jak patrzenie na swoje dziecko z myślą, ze to ja sama wyciągnęłam je dla mnie z najgorszego z zaburzeń, bo co moze być gorszego od niechęci do drugiego człowieka. Wiem co groziło mojemu dziecku i chociaż jeszcze sporo przed nami pracy wiem przed czym je ustrzegłam. I to jest to!!! Na mnie wielu patrzy jak na dziwaka ale jeszcze więcej osób widzi czego dokonałam. Ja nie miałam zrozumienia nawet u własnej matki (zresztą tak jest do tej pory) ale trwałam przy swoim. Raz w życiu mój upór na coś się przydał. Teraz na świat patrzę innym okiem i to dla mnie inni rodzice są dziwni, bo nie włożą krzty wysiłku, by się dowiedzieć co gotują swoim dzieciom na przyszłość.
Proszę trwać przy swoim, bo to słuszne! Przyjdzie czas, ze koleżanki będą przyznawały racje tylko muszą się przekonać. I tak jak napisała Ola zawsze znajdzie się rodzic, dla którego będzie ważniejszy płacz dziecka niż jego przyszłość. I tak jak wszystkiego nie zrobi się przy stoliku tak też wszystkiego nie zrobi się w formie zabawy. Nie ma tak łatwo.
Wytrwałości życzę i pozdrawiam.
Zapisane
Strony: [1]
  Drukuj  
 
Skocz do:  

Działa na MySQL Działa na PHP Powered by SMF 1.1.11 | SMF © 2006-2009, Simple Machines LLC Prawidłowy XHTML 1.0! Prawidłowy CSS!