Dzień dobry Pani Profesor,
Jestem mamą 4,5 letniego chłopca. Synek nie mówił do trzeciego roku życia, w terapii MK od piętnastu miesięcy. Synek bardzo szybko zareagował na terapię, zaczął szybko czytać, mówić, robić postępy w sferze poznawczej i komunikacji. W tej chwili mówi zdaniami złożonymi, używa pierwszej osoby, czasami zdarzają mu się błędy w dłuższych zdaniach, jednak jest ich coraz mniej. Synek czyta teksty z sylab otwartych i zamkniętych oraz globalnie. Czasami jednak bardzo nas zaskakuje, zaczyna czytać małe litery, trudniejsze wyrazy, widać, że bardzo łatwo mu to przychodzi. Odpowiada na pytania do przeczytanych tekstów, czasami jak nie pamięta odpowiedzi szuka w tekście. Zaskakuje nas umiejętnością przeczytania krótkich wyrazów w głowie bez sylabizowania. Przez pierwszy rok terapii synek miał MK raz w tyg w rekomendowanej przez Panią profesor prywatnej placówce, raz w tyg WWR rownież MK oraz zajęcia w przedszkolu. W placówce przedszkolnej również wprowadzono MK za moją namową i chęcią wprowadzenia tej formy terapii dla innych dzieci przez Panią dyrektor. Przez pierwszy rok pracowałam również intensywnie(codziennie około godziny) z synkiem w domu, starałam się poznać metodę i wiedzę na temat zaburzeń dzieci dzięki Pani literaturze oraz zakupiłam wszelkie pomoce dydaktyczne wspomagające pracę w domu. Początkowo synek nie chciał pracować ani ze mną ani terapeutą, po kilku spotkaniach i próbach w domu, zaakceptował to.
Synek półtora roku temu bardzo odstawał od rówieśników. Byliśmy zbywani przez „specjalistów” w typowy sposób „ma czas, to chłopiec itd”. Do tego byłam w drugiej zagrożonej ciąży i niestety sami również bagatelizowaliśmy problem. Synek między 2-3 rokiem życia jakby przystanął, zaczęły się zachowania fiksacyjne (otwieranie, zamykani; gaszenie, zapalanie) ucieczki, krzyki. Do tego (czego się bardzo wstydzimy) ale miał włączane piosenki dla dzieci na komputerze. Nie zdawaliśmy sobie sprawy z konsekwencji i wydawało nam się, że „przecież on tak to lubi”. Na domiar złego Pani neurologopeda powiedziała nam na konsultacji, że „bajki nie ale piosenki to można”. Doszliśmy z mężem po czasie do wniosku, że synek nie rozumiał świata i tego co się do niego mówiło. Po urodzeniu córki, na trzecie urodziny synka odstawiliśmy radykalnie wszystkie możliwe media, grające zabawki.
Po półtora roku pracy, synek zdaniem wychowawczyni w przedszkolu dogonił rówieśników, a nawet przegonił słownictwem czy rozumieniem. Ma bardzo ładną, wyraźną wymowę, w tej chwili nie wypowiada jeszcze tylko „r”. Półtora roku temu nie potrafił podejść do testu Leitera. Zgodnie z wynikami badania Metodą Monachijską miał duże braki, przede wszystkim w mowie. W tej chwili oba testy zaliczył w normie. Pani psycholog nie spodziewała się aż takiego progresu, bardzo chwaliła synka. Razem z mową miał oczywiście problemy z motoryką małą. Dopiero niedawno zaczął kolorować, rysuje po śladzie, ładnie wycina. Jest leworęczny i dopiero po jakimś czasie terapii ta leworęczność się wyklarowała.
W tej chwili ma MK dwa razy w tygodniu (oraz co około trzy miesiące turnus tygodniowy 2h dziennie), raz w tyg WWR, które jest tak naprawdę formą zabawy oraz zajęcia w przedszkolu z psychologiem i logopedą. Do tego chodzimy z synkiem 2x w tygodniu na basen, synek uwielbia wodę. Pływa w kole, zjeżdża ze zjeżdżalni, nurkuje na pare sekund. Jest bardzo grzeczny, co kiedyś było dla nas niewyobrażalne. Przestrzega zasad (a przynajmniej stara się;) na basenie, w domu, w sklepie, w przedszkolu. Jest bardzo ruchliwy, nie lubi siedzieć w miejscu ale upomniany stosuje się do próśb. W przedszkolu zdarza mu się jeszcze czasami zabrać zabawkę lub nie posprzątać po zabawie. Zaczął bawić się czasami z dziećmi, preferuje jednego kolegę, czasami dołącza do większej grupy ale nie na długo, w piaskownicy wśród dzieci potrafi dłuższy czas bawić się wspólnie. Poza przedszkolem reaguje na dzieci np poprosił o rower jak zobaczył sąsiada na rowerze i z nim jeździł bawiąc się. Na basenie reagował na chłopca, czekał na niego, nawiązywał kontakt. Zdaniem Pani w przedszkolu nie izoluje się od dzieci, dużo czasu spędza przy niej zadając pytania lub „robiąc jej kawy, piecze ciasta”, po czym dołącza do dzieci. Chętnie uczestniczy w zajęciach wspólnych: gimnastycznych, logopedycznych, czy rytmice. Bardzo lubi śpiewać, mówić wierszyki, przychodzi mu to z łatwością(zna wszystkie role). Na przedstawieniu dla dziadków śpiewał, tańczył w parze, mówił bardzo ładnie swoje role. Jednak na tle innych dzieci wydawał się być najaktywniejszy; poprawiał szelki w wolnej chwili, tańczył, machał do nas, podskakiwał, biła od niego energia..
Pani wychowawczyni powiedziała mi jednak, że na próbach nie był aż tak "aktywny" i był to skutek podekscytowania samym występem oraz przyjazdem dziadków(których nie widział od paru miesięcy). Jeszcze parę miesięcy temu miał więcej problemów, podpijanie dzieciom kompotu na stołówce, fiksacyjne otwierania drzwiczek od szafek, odchodzenie na bok w czasie wspólnych zajęć, te zachowania zanikły. Nadal ma problem z rozumieniem dłuższych bajek, rozprasza się. Przed spaniem dużo mówimy o tym co robiliśmy, będziemy robić jutro, opowiadamy o bajce. Potrafi opowiedzieć co robił, czasem z problemem, odpowiada na niektóre pytania do bajek. Jak wraca z przedszkola opowiada czasami, że się z kimś bawił, że ktoś był niegrzeczny, że np. „Olaf zawołał mnie do stolika zbudować igloo” .
Od jakiegoś czasu nieustannie zadaje pytania a co to? a gdzie? a dlaczego? co nas bardzo cieszy. Pojawiło się jednak pewne zachowanie synka, które mnie martwi. Otóż synek miał echolalie odroczone, które minęły (powtarzał teksty z bajek czytanych), teraz potrafi na przykład użyć danego zwrotu z książki np. siedzimy w kawiarni a on mówi: Mamusiu w kawiarni jest przytulnie i ciepło prawda” tekst w książce brzmiał: W domu jest przytulnie i ciepło”. Czasami słyszę, że używa jakiś słów po nas ale nie wydaje mi się to echolalią, raczej uczeniem się słów czy zwrotów. Kiedy Pani w przedszkolu wspomniała, iż synek ma bogate słownictwo pytałam czy używa ich adekwatnie, odpowiedź była twierdząca. Synek ma ogromną potrzebę ciągle mówić, pytać i próbuje zawsze podtrzymać rozmowę jednak zauważyłam iż bywają to powtarzające się zwroty sytuacyjne. Na przykład przejeżdżamy obok warsztatu „Mamusiu a ja byłem tu kiedyś z Tatą”, czasami dodaje coś nowego, mówi trochę inaczej ale często o tym mówi w tym momencie. Jak byli u nas bliscy znajomi z Londynu to póżniej codziennie potrafił powtarzać, że „pojedziemy do Londynu jak będzie ciepło”. Podobnie z pytaniem np jedziemy samochodem, przed chwilą wyjechaliśmy z domu, synek pyta: mamusiu, gdzie jest tato” wystarczy, że na niego spojrzę wymownie odrazu odpowiada „Tato jest w domu z Helą”. Nie mamy wrażenia, że te wypowiedzi go ograniczają bo jednocześnie mówi o nowych rzeczach itd ale jest ich sporo i mnie trochę martwią. Zastanawiam się, czy to może być związane z chęcią podtrzymania rozmowy lub zaczęcia? Czasami też zadaje pytanie na które zna odpowiedź, mam wrażenie jakby chciał się „popisać” wiedzą albo jest to jednak jakieś zaburzenie? Jest to w tej chwili jeden z nielicznych problemów, które zauważamy. Czy może być tak, że jego rozwój mowy nastąpił bardzo szybko i synek sam jest zdziwiony tym faktem, nie do końca jego umysł sobie z nim radzi i potrzebuje trochę czasu? Ostatnio zaczął ładnie pytać na zasadzie wymiany: ja lubię makaron a Ty lubisz? Tatusiu lubisz zielony kolor? lubisz chodzić na basen, ja lubię, Mamusiu ale ładny księżyc, prawda?
Synek lubi wszelakie samochody, zna bardzo dużo marek , jak mąż zaczął mu mówić jaka to marka, to zaczęło się… Nieustanne mówienie w trakcie drogi co to za samochód i pytania o nazwę, jak nie pamiętał, po chwili sam sobie czytał sporo nazw. Nie miał problemu ze zmianą tematu ale po czasie wracał do samochodów. Teraz mu przeszło, czasami jak zobaczy jakiś nowy model to powie lub przeczyta co to za marka. Lubi bardzo samochody, pociągi, pojazdy budownicze, jednakże nie ogranicza się na nie. W domu czytamy bardzo dużo książek o np ciele człowieka, kosmosie, zwierzętach, angażuje się w różne tematy. Sam bierze np „Pucia" i paluszkiem pokazuje tekst czytając, czasami coś dopowiada, zmienia, część też oczywiście pamięta na pamięć. Lubi chodzić na spacery (zaczyna jeździć na rowerku 4 kołowym, wcześniej był biegowy), chodzić na zakupy(gdzie mi pomaga, prowadzi wózek) jak zobaczy zabawki to opowiada co by chciał mieć, rozumie, jeśli mu wytłumaczę, że nie tym razem (Mamusiu to kosztuje dużo pieniążków?). Bardzo ładnie używa form grzecznościowym dzień dobry, dziękuję, dowidzenia, przepraszam, ostatnio pojawiło się „na zdrówko”. W trakcie jazdy nadmiernie macha ręką i mówi, że dziękuje Panu/Pani, że nas przepuścił;) oczywiście nie rozumie zasad ruchu i często nie robi tego w odpowiednim momencie. Bawi się chętnie z siostrą jeżdżąc autkami „Hela wsiadaj na fiata a ja na bmw jedziemy na spacer”, albo jadą do paczkomatu, stają przy lodówce, gdzie synek „wpisuje kod” a córeczka półtoraroczna natychmiast to naśladuje i jadą dalej. Bawi się domkiem dla lalek bierze figurki i wymyśla”babcia idzie się wykąpać, Jadzia robi obiad”. Bardzo lubi kiedy się z nim bawimy w taki sposób, obserwuje nas i naśladuje, chce byśmy my kierowali figurką, on bierze drugą ”idziemy na basen?”. Potrafi przebrać się w kąpielówki wziąć kocyk i mówi, że idzie na plażę, nakłada okularki i „pływa”. Sam się ubiera, rozbiera ( często wymaga to przypominania i ponaglania ale robi to sam łącznie z zamkami), korzysta z toalety, w nocy zdarzają się wpadki. Denerwuje się na siostrę jak mu psuje co zbudował itd, staramy się uczyć młodszą córkę jednak potrzeba jeszcze trochę czasu. Oboje uwielbiają tańczyć a syn też śpiewać do gitary, na której gra tata.
Od jakiegoś czasu synek zaczął mówić o swoich uczuciach i reagować na nasze. Jeśli powiem do niego, żeby czegoś nie robił bo będzie mi smutno, natychmiast reaguje „mama nie będzie smutna, mamusiu jesteś juź wesoła? Jak raz chciał abym go usypiała i zaczął marudzić ze woli z mamą nie z tatą i powiedziałam mu, że tacie będzie przykro, natychmiast powiedział, że idzie z Tata a następnym razem nie powiedział, że chce mamę, tylko stwierdził, że tata jest wesoły. Zaczął też mówić o swoich uczuciach, że jest wesoły, że coś go zaskoczyło, codziennie obserwujemy nowe słowa, wyrażenia siebie i swoich emocji.
Synek od zawsze mial problemy z koncentracją, która się bardzo poprawiła. W zajęciach 1:1 ładnie pracuje, w zajęciach przy stoliku w grupie w przedszkolu ma problem i wymaga kontroli nauczyciela. Ostatnio jednak skontaktowała się ze mną Pani wychowawczyni, bardzo zadowolona z synka. Sam zrobił zadania w grupie, przyniósł pokazać i zrobił wszystko bezbłędnie, Pani była zachwycona.
Proszę mi wybaczyć obszerność wypowiedzi ale chciałabym udzielić jak najwięcej informacji o funkcjonowaniu synka. Dlatego też kończąc dodam jeszcze parę istotnych spraw. Synek jest wcześniakiem i ciężką historią okołoporodowej. Na wyjście ze szpitala usłyszeliśmy diagnozę 80% porażenie mózgowe, po roku vojty synek biegał. Później była afazja, może upośledzenie, niedawno usłyszeliśmy autyzm atypowy? Terapeuci widzą dziecko bez poważnych zaburzeń, psychiatra widzi małe zagrożenie i zaproponował wpisać autyzm atypowy aby synek mógł mieć nauczyciela wspomagającego lub zostawić afazję(wybraliśmy pierwszą opcję). Nie boimy się diagnoz, pracujemy nad deficytami. Zastanawia mnie jednak jak Pani Profesor widzi ogólny obraz dziecka chociażby z opisu. Przyznam, że diagnoza autyzmu była zaskakująca dla wszystkich, terapeuci i nauczyciele wręcz się otwarcie z nią nie zgadzają. Ja natomiast czuję, że mam dziecko z którym z dnia na dzień mogę więcej rozmawiać, spędzać wspólnie czas, prosić o pomoc. Pani w przedszkolu wcześniej wymieniała więcej powodów, wskazujących na potrzebę pomocy nauczyciela. W tej chwili uważa iż przydałby się do zadań stolikowych, żeby kontrolować synka. Dlatego też zdecydowaliśmy się na tę opcję. Niestety nie posiadam wykształcenia ukierunkowanego na rozpoznawanie zaburzeń u dzieci, do tego zdaję sobie sprawę, że moje obserwacje mogą być subiektywne. Jednakże o ile mogłabym dopatrzeć się subtelnych cech Zespołu Aspergera- nie znając granic tzn”normalności” lub tzn określenia dziecka „neurotypowym”, o tyle nie sądzę aby diagnoza autyzmu była trafna.
Dodam jeszcze, że synek nie ma wybiórczości pokarmowej, lubi owoce, warzywa, ryby, makarony, sporo je ma prawidłową wagę, wzrost. Ma bardzo dobrą odporność, przez ostatni rok chorował raz przez dwa dni. Nie ma potrzeby schematów w codzienności, lubi niespodzianki, nowe miejsca. Bardzo lubi jak odwiedza nas rodzina, nie odstępuje ich na krok, dużo zadaje im pytań, póżniej często pyta nas kiedy znowu przyjadą, kiedy my pojedziemy. Jest radosny, bardzo lubi chodzić do przedszkola, na terapię i uczęszczać w turnusach. Nigdy nie miał problemu z kontaktem wzrokowym i reakcją na imię, choć z biegiem czasu widzimy, iż miał poważne problemy.
Przyznaję, że w ostatnim czasie odpuściłam synkowi,(proszę wybaczyć kolokwializm:) w dużym stopniu prace "stolikowe" w domu. Mam wewnętrzne poczucie, że synek potrzebuje pójść ze mną do sklepu, na basen, na pocztę, do urzędu, do teatru i robimy to…jest bardzo chętny do poznawania ”codziennego świata”. Czasami sięgamy po zeszyty typu „Przedszkolak kocha czytać” „Myślę, czytam, rysuję cz 3” ale nie jest to już zbyt częste. Synek czasami rysuje, wycina, bawi się plasteliną, bawimy się w domek, budujemy kolejki. Moja praca "stolikowa" jest już jednak rzadka i zastanawiam się, czy mój „sposób na synka” plus terapia jaką wciąż ma, wystarczy. Dodam, iż wszyscy terapeuci, nauczyciele zgadzają się iż synek poznawczo jest w normie z rówieśnikami.
Pani Profesor, bardzo dziękuję za literaturę i całą Metodę Krakowską, która otworzyła nam oczy. Ogólnie dużo więcej widać, gdy wyłączymy komputerki, a świat dzieciństwa zastąpimy książkami, rozmową i naturą. Zrozumiałam jak ważna jest mowa i jaką więź stanowi z rozumieniem otaczającego świata i ludzi.
Pozdrawiam serdecznie wraz z Rodziną!
Joanna