paulinna
Newbie
Wiadomości: 1
|
|
« : Wrzenia 12, 2015, 06:59:41 » |
|
Witam serdecznie,
moja córka niedługo będzie mieć 11 lat, zaczęłam ją diagnozować niedawno, pedagog i psycholog wstępnie wytypowali, że to syndrom Aspergera.
Do ok 6 roku życia wydawało mi się, że jest zwyczajnym, pełnym energii dzieckiem. Były pewne rzeczy, które mnie zastanawiały, np. dziecko nie podbiegało do nas na powitanie z rączkami, bardziej interesowały ją zwierzęta i przedmioty niż ludzie, nadmiernie interesowała się szczegółami oraz komputerami, czasem wydawało mi się, że nie rozpoznaje kolegów z przedszkola, że za mało się śmieje, ale rodzina na czele z tatą stwierdzali, że jestem przewrażliwiona i doszukuję się czegoś na siłę, tym bardziej, że była mało kłopotliwym, nieupartym, grzecznym dzieckiem, chociaż niejadkiem.
Wydawało się, że mowa rozwijała się dobrze, ale też nie miałam za bardzo możliwości porównań, nigdy nie miałam do czynienia z innymi dziećmi, (w rodzinie nie było). Nawiązywała kontakt, mówiła co chce, ale szybko się niecierpliwiła, nie lubiła opowiadać ani np. uczyć się wierszyków. Jak na dziecko zadawała mało pytań ogólnych, natomiast pytała o nazwy literek i w wieku 4 lat sama zaczęła nagle czytać, a potem pisać. Wydawała się bardzo inteligentna. Bardzo mało spała (do dzisiaj ma tak, że nie zaśnie, dopóki cały dom się nie położy spać) Po jakimś czasie zorientowaliśmy się, że zaczęła uciekać wzrokiem i unikać patrzenia w oczy, mówiła jednak, że to dlatego, że się wstydzi.
Nigdy nie okazywała nam uczuć, tzn. wykręcała się od przytulania, wstydziła się, nie okazywała radości z gości, z prezentów. Chciałam, żeby była elastyczna i odważna, więc od początku była wszędzie zabierana, przyzwyczajana do innych miejsc i osób. Ją jednak najbardziej pociągał sprzęt elektroniczny, bajki, a potem komputer, a mniej zabawy z rodzicami - ale bawiła się w puzzle, układanie budowli, książeczki. Zbierała mnóstwo informacji na temat dinozaurów aż do 8 lat.
W okolicy 5-6 roku życia zabrałam ją do psychologa, ale po jednej półgodzinnej rozmowie pani psycholog stwierdziła, że dziecko nieśmiałe, ale w normie (nie robiła żadnych testów, tylko rozmawiała z córką, beze mnie). Przełom nastąpił od początku podstawówki, wtedy łatwiej było zaobserwować, że w niektórych sprawach córcia odstaje od kolegów. Poszła do szkoły obcojęzycznej (z dziećmi, które też mówiły tylko po polsku). Poszła jako siedmiolatka, a trafiła do klasy, w której wszystkie dzieci są młodsze o rok, a jednak to one wydają się emocjonalnie dojrzalsze.
Wcześniej w grupie przedszkolnej początkowo było ok, była grzecznym i słodkim (tak mówiły przedszkolanki) dzieckiem, ale zmieniliśmy miejsce zamieszkania i trafiła do nowej grupy, starszej, gdzie dzieci potrafiły powiedzieć wprost," ty się z nami nie bawisz". Chyba dziecko nie było na to przygotowane, zawsze uczyłam ją, że trzeba być miłym, więc kiedy dzieci tak ją potraktowały w odpowiedzi na jej uśmiech, załamała się i wycofała. Potem taka sama sytuacja spotkała ją kilka razy, również w podstawówce.
Teraz w grupie sobie nie radzi, jest zbyt cicha, nawet jak się odezwie, koleżanki ją ignorują, po prostu nie zauważają jej, nawet jak podejdzie do grupy i stara się coś powiedzieć. Nie dokuczają jej, ale i tak jej przykro. Jest bardzo grzeczna dla nich, ale chyba nieatrakcyjna, nudzą ją "dziewczyńskie" sprawy, nie potrafi plotkować, namawiać się, nie ma ciętego języka. Wydaje się wiecznie zmęczona, ospała i bez energii. Staram się, żeby miała towarzystwo, codziennie zapraszam jakieś dzieci. Ale i tak nie ma "pary" w szkole, bo nawet te koleżanki, z którymi bawi się po szkole, w szkole spędzają czas z kimś innym. Córcia mówi, że wstydzi się odzywać do koleżanek. I rzeczywiście, czasem obserwuję, że zachowuje się przy nich sztucznie i niepewnie. Najchętniej rozmawiałaby na swoje 1-2 ulubione tematy, ale też wtedy mało mówi. Wszelkie próby rozmowy o innych rzeczach zawsze ją nudziły albo wpadała w panikę i zachowywała się sztucznie, nie wiedziała co i kiedy odpowiedzieć. Lepiej daje radę w kontakcie z pojedynczym dzieckiem niż w grupie. Moje tłumaczenia pewnych spraw też ją nudzą, nawet jak sama o coś zapyta, to nie dosłuchuje wyjaśnień do końca, wyłącza się.
Nie umie opowiadać ani o sobie, o tym co robiła, jak spędzała czas, co robiła w szkole, ani o czymś, o co ktoś zapyta. Trzeba od niej wszystko "wyciągać", dopytywać a i tak często mówi" nie pamiętam". O zadaniach domowych albo zaproszeniach na przedstawienia klasowe dowiaduję się od innych dzieci albo rodziców, bo córcia zapomina powiedzieć, albo nie przyniesie zaproszenia, tylko np.zostawi przez tydzień w szafce, chociaż cała klasa tym żyje. Zapomina zresztą o wszystkich swoich rzeczach, i to bardzo często.
Na pytania koleżanek odpowiada najczęściej krótko -tak -nie, i nie kontynuuje dialogu. Jej wymowa teraz jest mało płynna, tzn. nie jąka się, już prawie nie sepleni (było seplenienie międzyzębowe) ale mówienie sprawia jej wysiłek, nie ma lekkości wymowy, tak jakby mało pracuje językiem, a głos brzmi trochę nisko jak na dziecko. Straciliśmy fortunę na 2-3 letnie chodzenie po logopedach, ale bez efektu. Wydaje mi się, że w dzieciństwie jej mowa była lepsza, ale zaczęło się to co najmniej rok wcześniej, zanim poszła do szkoły niemieckojęzycznej. Wygląda to tak, jakby mając mniejszy zasób słów kiedyś, mówiła płynniej, a teraz mając większy, nie umie ich dobrać do wypowiedzi słownej (ale już pisanie opowiadań idzie jej dużo lepiej). Często powtarza pytania ,np. "gdzie jest tata" potrafi powtórzyć 10 razy co chwila, chociaż przed minutą otrzymała odpowiedź. Uczy się dobrze, drugi język przyswoiła momentalnie, choć ma problem z koncentracją, ale nie lubi szkoły i odrabiania zadań domowych. Zapraszanie jej do takich zwykłych czynności, jak mycie się, ubieranie, odrabianie lekcji, zawsze kończy się krzykiem, jest strasznie uparta. Poranki przed szkołą są koszmarne - nie chce wstawać, ubrać się, rzeczy trzeba na nią wciągać, nie daje sobie wytłumaczyć, że się spóźni, ze musimy już wychodzić, nie obchodzi jej, jak wygląda, co ubiera, że strasznie się garbi. Zupełnie nie zdaje sobie sprawy, że to co robi, jest oceniane przez otoczenie. Dzieci ciągle z czymś na nią czekają, bo albo się guzdrze, albo w ogóle nie wie, co się wokół dzieje. Dużo choruje, bo tak jakby nie zauważała zmian temperatur. Potrafi trząść się, że jej zimno, ale nie skojarzy, żeby założyć sweter nawet wtedy, kiedy leży obok niej. Jest też alergikiem pokarmowym na podstawowe produkty, więc dochodzi dieta i następny bunt,że inni mogą, a ona nie.
Aktywności, które proponujemy, sporty, taniec, rolki, rower, basen, tenis itp. podejmuje z przymusu i mówi , że to "nuda". Motorycznie jest troszkę problemów, ale niedawno nauczyła się jeżdzić na rowerze i trochę na rolkach, jednak nie sprawia jej to frajdy. Długi czas miała tiki ruchowe, teraz zostało mrużenie oczu i przechylanie główki, nadal źle trzyma sztućce i długopis.
Nie sprząta nic za sobą sama z własnej woli, chociaż próbuję ją tego uczyć od dziecka (na szczęście wyrobiłam jej nawyk mycia rąk). Niestety jestem w wielu próbach osamotniona, bo mój mąż ma też cechy aspergera i jest chaotyczny ( jednego dnia wszystko wymaga a innego na wszystko pozwala). Jego ojciec natomiast to 100% asperger, uznawany za dziwaka, więc myślę, że to kwestia genów.
Przepraszam za taki długi tekst. Opisałam to wszystko, bo nie bardzo wiem, co mam robić, czy zostawić jak jest, czy dalej diagnozować już tak duże dziecko? Osobiście jestem przekonana, że to zespół aspergera. Na razie nikt w środowisku szkolnym nie zauważa jakichś szczególnych problemów, bo dziecko jest grzeczne, ale co będzie dalej? Czy takie dzieci dają sobie radę z nauką? Boję się też napiętnowania w szkole, rodzice są bardzo ambitni a dzieci mogą się od córki odwrócić. Nie chciałabym jej zmieniać środowiska.
Poza tym chciałabym się poradzić w kwestii stanowczości: chodzi o to, że moja córka dość często daje mi odczuć, że mnie nie lubi, jestem jej wrogiem, tylko dlatego, ze to ja ja czeszę, ubieram, pilnuję mycia, odrabiania lekcji i innych czynności, których ona nie lubi, oraz to ja wyłączam komputer, zabraniam oglądania tv i robienia podobnych rzeczy, które lubi. Czy to jest normalne u dzieci z tym syndromem, że mogą okazywać rodzicowi niechęć z takich powodów? Czasem córeczka potrafi mnie ze złości uderzyć, co kiedyś się nie zdarzało. Jest chyba coraz bardziej sfrustrowana. Obserwuję dziecko sąsiadów, matka dużo bardziej wymagająca niż ja, ale dziecko jakby to rozumie i samo się pilnuje, a moje uważa, że to moja wina. Wymagam tylko minimum, wszystko jej kupuję, rozmawiam, jestem serdeczna, ale córcia widzi tylko to, że jej czegoś zabraniam albo coś od niej chcę i patrzy na mnie najczęściej oczami we łzach. Bardzo mi jej żal, jest niesamowicie wrażliwa (delikatna także z wyglądu), i może w domu odreagowuje stres szkolny. Zastanawiam się, czy praca z dużym dzieckiem, które będzie to odbierać jako coś przymusowego, może dać rezultaty, w jaki sposób pracować z tak dużym dzieckiem nad rozwojem lewej półkuli i czy nie jest za późno ?
Z poważaniem Paulina
|