Katarzyna P
Newbie
Wiadomości: 11
|
|
« : Stycznia 20, 2016, 02:04:39 » |
|
Podejrzewam u swojego trzyletniego (3.3) syna zaburzenia ze spektrum autyzmu. Obecnie czekamy na spotkanize profesor Martą Korendo, a w międzyczasie rozpoczęłam ćwiczenia zgodne z Metodą Krakowską. Z samymi ćwiczeniami powinnam sobie poradzić, mam natomiast kilka wątpliwości dotyczących traktowania niektórych zachowań syna. Pierwsze z moich pytań dotyczą echolali - syn zadaje mi wielokrotnie te same pytania. Czasami wydaje mi się, że robi to, gdyż po prostu chce sprawę lepiej zrozumieć (pyta o trudne rzeczy - co to jest śmierć, co się stało z wszystkimi królami rządzącymi Polską, jak działa grawitacja, co to znaczy, że coś jest niewyobrażalne). Na te pytania staram się po prostu odpowiadać za każdym razem inaczej. Jest jednak grupa pytań, na które na 100% zna odpowiedź. Jeśli takie pada proszę po prostu by sam odpowiedział. Na poczatku to działało i miałam wrażenie, że syn jest dumny, że zna odpowiedź. Teraz jednak obawiam się, że cały dialog stał się echolalią, że zadaje pytanie tylko po to by móc udzielić odpowiedzi (bardzo często te odpowiedzi są identyczne za każdym razem i wypowiadane używając tej samej intonacji). Co powinnam w takiej sytuacji zrobić?
Druga sprawa: mój syn wciela się w różne postaci. W okolicach świąt, przez dwa tygodnie był krokodylem (a raczej mamą krokodyla). Gdy go o coś prosiliśmy tłumaczył "Krokodyl nie chce teraz sprzątać, krokodyl musi zmienić pieluchę swojemu niemowlęcemu krokodylkowi", "Krokodyl nie będzie mył zębów, Krokodyl chce do Nilu"). Znamienne jest to, że syn wcielając się w postać zawsze mówi o sobie w trzeciej osobie (gdy mówi jako on, mówi w pierwszej osobie). Teraz fiksacja na krokodylu przeszła i syn obecnie jest Prosiakiem Melchiorem. W komplecie do Melchiora mamy jeszcze wyimaginowaną koleżankę, również prosiaka, o imieniu Melania. Nie wiem, czy tym się niepokoić, czy nie. Mam wrażenie, że Melchior i Melania pomagają mu przepracować pewne sytuacje, np. po tym jak mieliśmy pogadankę na temat dzielenia się (syn nie dzieli się zabawkami, wręcz przeciwnie - zabiera, i to czasami brutalnie, każdą którą odwiedzające nas dziecko dotknie) syn opowiadał mi, że Melania też nie chce się z nikim dzielić, i że Melchior ją tego uczy, i że juz się raz z nim czymś podzieliła. Gdy idziemy do przedzkola, którego bardzo nie lubi, mogę opanować jego niechęć rozmową o prosiakach. Zadaje pytania - kto jest wyższy, Melchior czy Melania, kto więcej zje na obiad, jak wygląda dom Melchiora, a jak Melanii? Syn bardzo chętnie mi o prosiakach opowiada i bez płaczu rozstaje się ze mną w przedszkolu. Boję się jednak tego nadużywać. Wychowawczynie w przedszkolu proszą mnie o rady, jak sobie z synem radzić. Nie wiem, czy sugerować im wykorzystanie tych wymyślonych postaci, czy w przypadku dziecka podejrzanego o autyzm, jest to niewskazane. Dodam, że wydaje mi się, że syn zdaje sobie sprawę, że to wszystko taka "zabawa/gra", reaguje na własne imię (chociaż czasami mówi "nie jestem Karol, jestem Melchior"), nie jest w swojej knurzej roli bez przerwy, ale z drugiej strony Melchior jest znami obecny od rana do wieczora (ostatnio zamiast mówić nam "dzień dobry" rano, podciąga koszulkę i mówi "spojrzcie, jaki miły, różowy prosiak...").
|