Szanowna Pani Profesor
Chciałabym prosić Panią o pomoc i poradę. Moja 1,5 roczna córka ma zaburzenia rozwojowe (przynajmniej tak sądzę, bo rodzina uważała do tej pory, że przesadzam). Kiedy skończyła rok została posłana do prywatnego żłobka. Po około pół roku zauważyłam pewne anomalie. Po krótce opiszę, co potrafi, a czego nie:
- bardzo dobrze radzi sobie z kółkami wielokrotnymi, potrafi układać „kubek w kubek” od największego do najmniejszego i tak samo wieżę z tych kubeczków (od największego do najmniejszego), czasem tworzy z nich własne kombinacje, próbuje układać klocki.
- mówi jedynie po swojemu sylabami (pojawia się ich mnóstwo „ma ma”, „ba ba”, „ga ga”, „da da”, „pa pa”, „na na” i wiele innych, jednak nie mówi nic sensownego. Nie kieruje do mnie czy do męża bezpośrednio „mama”, „tata”. Nie mówi „nie”, „daj”…nic.
- nie wskazuje niczego palcem, gdy czegoś chce prowadzi mnie za rękę i pojękuje. Oczywiście ja wiem o co w danym momencie może jej chodzić np. kiedy chce paluszki – wtedy biorę jej palec i pokazuje na paluszki mówiąc: „Nadia chce paluszka?” Mówiłam tak wielokrotnie i dotyczyło to różnych rzeczy jednak zawsze kończy się tak samo. Raz kiedy wiedziałam, że chce pić postawiłam na stół butelkę z wodą i powtarzałam „powiedz daj”…skończyło się to histerią i płaczem.
- nie naśladuje odgłosów zwierząt, nie pokazuje ich w książeczkach. Ostatnio udało mi się nauczyć ją jedynie „gdzie jest piesek Nadia? Jak robi piesek? Hał” Wtedy biegnie i szuka maskotki-pieska (mamy około 4 rodzaje maskotek piesków zawsze wie, że każda z nich to piesek) i woła „ał, ał”..bierze do rączki i przytula lub przynosi mi go. Na spacerze sama gdy widzi psa mówi „ał ał” jednak dotyczy to także ptaków i innych zwierząt. Od 2 tygodni mówię „Nadia to nie piesek, to nie ał, to ptak, ptak kra kra” jednak ona nadal powtarza na ptaka „ał ał”. Ostatnio rozróżnia także misia „przytul misia” idzie i to robi.
- rozumie „daj”. Kiedy coś trzyma w ręce, a powiem jej „Nadia daj” podaje. Jednak kiedy ma przed sobą dwie rzeczy np. w kąpieli kaczkę i rybę i mówię „Nadia daj rybę” podaje co ma pierwsze pod ręką, nie rozumie o co konkretnie mi chodzi, choć od kilku miesięcy powtarzam przy kąpieli „to kaczka, a to ryba”. To samo jest w pokoju, gdy proszę o konkretną rzecz nie poda chyba, że jest to piesek lub piłka.
- potrafi karmić na niby maskotki łyżeczką…naśladuje gest wybierania łyżką z talerzyka i przykłada zabawce do pyszczka, czasem jednak jest to w czoło w oko
- potrafi wskazać u maskotki oko, ale już na sobie czy na mnie nie. Nie wie natomiast nadal gdzie maskotka ma ucho, nos itp. Nie potrafi pokazać gdzie ma rękę, nogę.
- potrafi powiedzieć „pa pa” robi to zawsze, kiedy ktoś od nas wychodzi, jednak nie potrafi wykonać tego gestu ręką. Umie natomiast dać cześć. Umie zrobić „a kuku” zakrywając oczy lub chowając się pod kołdrę, robi „taka duża urosnę”, potrafi brawo i kosi kosi.
- bezbłędnie trafia i powtarza różne melodie np. „Panie Janie”, „Z popielnika na Wojtusia” i inne, jednak robi to po swojemu tzn „na na na” lub „pa pa pa” albo innymi sylabami.
- jest bardzo kontaktowym dzieckiem, lubi się przytulać, dużo się śmieje, lubi inne dzieci, podaje im rękę itp.
- lubi bawić się w ganianego, szuka mnie gdy się chowam.
- gdy skończy jeść z butelki lub pić podaje mi ją, wyrzuca do śmietnika brudną pieluchę (choć ostatnio wyrzuciła swoje skarpetki )
- gdy trzyma w ręce czapkę, buty, skarpetki, próbuje założyć zgodnie z przeznaczeniem, jednak nie ma do końca takich zdolności manualnych, żeby to samej zrobić
- nie wiem czy nie rozumie słowa „Nadia nie”, „Nadia nie wolno” czy robi coś specjalnie. Kiedy robi coś niezgodnego z oczekiwaniami i mówimy „Nadia nie” ona obraca głowę na chwilę przestając i patrzy jakby czekała na pozwolenie. Kiedy powtarzamy „Nadia nie” ona się uśmiecha i robi to dalej. Reaguje tylko wtedy, kiedy mąż krzyknie – kończy się to zaprzestaniem działania i płaczem. Tłumaczyłam mężowi, że tak nic nie uzyskamy, bo ona przestaje coś robić nie dlatego, że rozumie „nie wolno”, ale dlatego, że się boi.
- z jedzeniem nigdy nie miała problemów, je właściwie obiady podobne do nas. Nie umie jeszcze jeść łyżeczką (mój błąd, zawsze wolałam karmić ją sama), ale kiedy podam jej łyżeczkę próbuje robić to sama
- lubi bawić się piłką, potrafi jej szukać, kiedy powiem „gdzie piłka”. Choć nie mówi mama i tata i wydaje mi się, że tego nie rozumie, kiedy mówię „rzuć do mamy”, „rzuć do taty” rzuca piłkę do konkretnej osoby
- lubi wyrzucać piłeczki z kartonu, potem wkłada je do środka, gdy sprzątamy klocki pomaga mi zbierać i wkładać do pudła, pomaga mi ścielić łóżko.
- do niedawna bała się na placu zabaw wszystkiego - nie chciała się huśtać, siedzieć w karuzeli. Od trzech tygodni robi to bardzo chętnie, sama na placu zabaw biegnie do przyrządów.
- do czasu, kiedy chodziła do żłobka i oglądała tv przewracała jedynie bezmyślnie kartki w książeczkach. Kiedy próbowałam jej cos pokazać denerwowała się i zabierała mi książeczki.
Jak wspominałam dziecko po skończeniu roku zostało posłane do prywatnego – całodobowego żłobka domowego. Specyfika mojej i mojego męża pracy wymagała od nas tego, że dziecko przebywało tam 5-6 razy w tygodniu od 9 do nawet 14 godzin. Przed pójściem do żłobka wydawało mi się, że próbowała więcej powtarzać tego, co próbujemy jej przekazywać.
Od połowy marca, gdy dziecko zostało zabrane ze żłobka i jest ze mną w domu (od około 3-4 tyg jest także całkowita eliminacja tv, bajek w internecie i radia) zrobiła postępy:
- dziecko zaczęło reagować na imię, chodzić, mówić „papa”, dawać cześć, rozumieć „daj”, rozumieć „gdzie piłka, gdzie piesek”, naśladować szczekanie psa, ma dużo większa koncentracje, potrafi na dłużej skupić uwagę, nie zabiera już książeczek z ręki i nie wertuje bezmyślnie tylko patrzy co jej pokazuję, bawi się na placu zabaw itp. Dużo lepiej śpi (budzi się raz góra dwa razy, gdzie wcześniej miało to miejsce od 4 do 6 razy).
Kolejnym błędem jaki popełniłam to puszczanie od 6-7 miesiąca życia dziecku bajek i piosenek w internecie po kilka, a nawet kilkanaście godzin dziennie. Wtedy nie zdawałam sobie do końca sprawy jaki ma to na nią wpływ. W żłobku, kiedy bym ją nie odbierała też ciągle grał telewizor. Raz nawet, gdy zapytałam opiekunki „jak zachowywało się pod koniec dnia dziecko ?„ odpowiedziała „dobrze oglądała z nami seriale”. Dodam, że mam chrześnice pół roku starsza od mojej malej i też często ogląda bajki, a rozwija się normalnie, więc nie widziałam w tym nic niepokojącego.
Po tym jak zauważyłam, ż moje dziecko nie posiadło wielu umiejętności stosownych do jej wieku (między innymi nie mówi i nie chodzi, a przede wszystkim nie rozumie co się do niej mówi) zrezygnowałam z pracy i zabrałam ją ze żłobka. Udałam się z nią do pediatry. Lekarz oznajmił „teraz jak dziecko nie robi tego, co powinno w danym okresie rozwoju to od razu autyzm, a jak jest za żywe to ADHD. Jakaś moda na to widzę jest. Moja córka do 3 lat mówiła tylko „ga ga” i „mama” i jakoś wszystko z nią w porządku”. Po tych słowach stwierdziłam, że nie ma czego szukać u pediatry. Udałam się do ortopedy, neurologa i psychologa. Neurolog i ortopeda stwierdzili, że wszystko jest w porządku, ale kazali przyjść powtórnie jak tylko zacznie chodzić samodzielnie. U neurologa wizytę mamy za tydzień u ortopedy w lipcu. Pani psycholog kazała obserwować dziecko, uczyć i sprawdzać postępy. Jeśli w ciągu 2-3 miesięcy będą słabe kazała wrócić do ośrodka. 1,5 tyg temu w tym samym ośrodku udałam się do logopedy. Po obserwacji dziecka i moim opisie sytuacji wciągnęła nas na listę oczekujących na diagnozę i prawdopodobnie we wrześniu będziemy zaczynały terapię. Pani logopeda po obejrzeniu książeczki zdrowia dziecka i mojej karty ciąży dotarła do tego, że dziecko po urodzeniu miało niedotlenienie i jej zdaniem to jest przyczyną opóźnień w rozwoju. Kiedy zabierałam dziecko ze żłobka i zobaczyłam czego nie potrafi od razu zaczęłam szukać w internecie i po kilku godzinach byłam załamana, bo stwierdziłam, że moje dziecko może mieć autyzm. Pani logopeda po obserwacji dziecka uspokoiła mnie i stwierdziła, że dziecko z autyzmem nie funkcjonuje tak jak moja córka i, że to nie autyzm. Czy były by to zaburzenia ze spektrum autyzmu czy też nie, wiem że moja córka wymaga intensywnej terapii.
Zanim doczekamy się jakiejkolwiek terapii logopedycznej postanowiłam skorzystać na własna rękę z Metody Krakowskiej. Zakupiłam dwie pierwsze książeczki „Słucham i uczę się mówić” Pojawił się jednak problem. Moja córka ma uraz do słuchawek, ponieważ kiedy próbowała je ściągać mąż starał się ją przytrzymać. Od tamtej pory na sam widok słuchawek był płacz. Dwa dni temu przekonałam ją do nich poprzez zabawę „na sucho” – daje je sobie na chwilę założyć, jednak kiedy zakładam je i włączam płytę jest płacz i panika. Czytałam, że program jest skuteczny jedynie w słuchawkach. Próbowałam bez, jednak widzę, że dziecko prócz patrzenia na obrazki spogląda na wieżę, bo „mówi tam jakiś glos”. Na chwilę obecną zrezygnowałam całkowicie z płyt i powtarzam tak jak na płycie pokazując obrazki.
Po pierwszej sesji z „Słucham i uczę się mówić” dziecko biegało i powtarzało „A, A” chcąc, żeby znów przyniosła książeczkę. Jednak, kiedy pokazuje jej w książeczce uśmiecha się i czeka, aż ja powiem „A”. Po sesji powtarzała „A, O, E”, ale tez dopiero, kiedy wyniosłam książeczkę (robi to chyba dlatego, bo oczekuje, że znów pokaże obrazki w książeczce i powiem co tam jest). Rano, kiedy wstała zaczęła powtarzać „A, O, E”. Martwi mnie to, że powtarza to tylko bez książeczki, bezmyślnie.
Zamierzam zakupić także układanki lewopółkulowe. Jakie pomoce zakupić jeszcze na początek?
Bardzo proszę Panią Profesor o opinie i poradę w sprawie córki.
Jakie działania podjąć, aby przekonać dziecko do słuchawek? Czy w jej obecności możemy korzystać z , by coś przeczytać lub sprawdzić nie włączając przy tym dźwięków czy filmików? Czy mogę dziecku śpiewać? Czy musze wyeliminować także wszystkie zabawki grające?
Bardzo proszę o odpowiedź. Wiem, że każdy dzień jest na wagę złota.
Ps. Pisałam już na portalu „Czas dzieci” w marcu, ale do dziś nie ma odpowiedzi
Za poważaniem zatroskana mama