Zarzuty względem metody biorą się z jej niedostatecznej znajomości. MK nie krzywdzi dziecka w sensie psychicznym czy fizycznym, ale nie jest też metodą podążania za dzieckiem i podsycania jego zachowań autostymulacyjnych, stereotypowych czy manipulacyjnych, które zamykają je na język, świat i innych ludzi.
Pierwsze sesje terapeutyczne bywają trudne, gdyż dziecko musi wdrożyć się do nowej sytuacji - siedzenia przy stoliku i współpracy z terapeutą, który pracuje mimo protestów dziecka, prezentując zadania i dokańczając je ręką dziecka (jeśli jest taka potrzeba), aby jak najszybciej uruchomić naśladownictwo. Płacz i protesty dziecka wycofują się, gdy tylko zostanie włączona jego ciekawość poznawcza, a przede wszystkim, gdy odkryje ono, że dzięki zabiegom terapeuty może wreszcie zacząć skutecznie komunikować swoje potrzeby, a przede wszystkim komunikować się w ogóle. Na początku dzięki samogłoskom, sylabom i gestom (które nigdy nie są uczone w sposób wyizolowany, ale zawsze z odniesieniem do konkretnych znaczeń), potem słowom, pytaniom i zdaniom.
Doświadczenia Mam, które pracowały MK, przeczą doniesieniom o traumie. Ich autystyczne dzieci dzięki żmudnym ćwiczeniom, początkowo wykonywanym pod przymusem (np. słuchanie programu słuchowego obowiązkowo w słuchawkach) są teraz w stanie powiedzieć "kocham cię mamusiu". Codzienna konsekwentna praca buduje silną emocjonalną więź między dzieckiem a rodzicem, a nie niszczy relacje.