Testowe albo kliniczne diagnozy autyzmu są diagnozami ilościowymi, zakładającymi, że u dziecka musi wystąpić zestaw konkretnych cech, by można było stwierdzić autyzm. Tego typu diagnozy są trudne do przeprowadzenia u małych dzieci (pełny wachlarz cech prezentują dopiero dzieci starsze), a właśnie najmłodsi mają największe szanse w terapii. Od wielu lat prof. J. Cieszyńska postuluje wprowadzenie terminu "zagrożenia autyzmem", który pozwoliłby na wyłapanie dzieci z grupy ryzyka i zapewnienie im skutecznej terapii. Umożliwia to diagnoza rozwojowa, która nie polega na opisywaniu zachowań zaburzonych, ale na wskazywaniu tych, które nie pojawiły się w rozwoju dziecka. Takie deficyty rozwojowe mogą stać się gruntem dla późniejszych autystycznych zachowań. Stąd każde stwierdzenie braku danej umiejętności powinno skutkować wdrożeniem terapii, która pozwoliłaby dziecku wrócić na prawidłową ścieżkę rozwoju.